*Wojtek*
Miałem 15 minut,
jeszcze mokre włosy, niezawiązane buty i do przejechania kilkanaście ulic.
Chyba się nie wyrobię, Ada mnie zabije zaśmiałem się w duchu. Szybko zawiązałem
buty, pobiegłem do łazienki gdzie szybko „poczochrałem” moje włosy ręcznikiem.
Zgarnąłem jeszcze z szafki telefon, kluczyki i portfel i wyszedłem z
mieszkania. Jak na złość musiały być korki.
- Ona naprawdę
mnie zabije – powiedziałem na głos
Wreszcie dotarłem
pod blok Cybulskiej. Wysiadłem z samochodu, zabierając jeszcze z tylnego
siedzenia prezent, który kupiłem w Gdańsku. Po chwili stałem już pod drzwiami z
numerkiem „12”. Zerknąłem jeszcze na zegarek
- Nie jest źle
tylko 15 minut spóźnienia – zadzwoniłem
*Ada*
Przygotowałam
kolacje, ogarnęłam siebie i kuchnie nawet przeleciałam przez wszystkie kanały w
TV, a tego głupka jeszcze nie ma. Byłam w łazience gdy usłyszałam dzwonek do
drzwi.
- No wreszcie! –
powiedziałam tak, aby ten ktoś stojący po drugiej stronie drzwi usłyszał.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Wojtka.
- No i co się tak
szczerzysz, masz spóźnienie. Jak nie trzeba to przychodzisz za wcześnie. - zaczęłam swój wywód, żeby po chwili rzucić mu
się na szyję.
*Wojtek*
Wiedziałem, ze
się wkurzyła, ale byłem też pewien, że długo to nie potrwa. Po swoim kazaniu
Ada mnie przytuliła, czego się nie spodziewałem.
- Aż tak się
stęskniłaś? – na co ona tylko mruknęła, a ja się zaśmiałem
- Może wejdziemy
do mieszkania co, a nie tak na klatce? – i znowu tylko mruknięcie, musiałem
wziąć sprawę w swoje ręce i to dosłownie. Wniosłem Adę do mieszkania, ale ta
nie odpuszczała.
- Mam coś dla
Ciebie- i poskutkowało, oczy zaiskrzyły się momentalnie jak u małej
dziewczynki, która ma dostać pierwszą w swoim życiu lalkę Barbie.
- Dla mnie? A co
takiego? – zapytała podekscytowana
- Jak pewnie
pamiętasz ostatni mecz graliśmy w Gdańsku z Lotosem – skinęła głową – proszę to
dla Ciebie – wpatrywałem się w nią, chciałem widzieć ten uśmiech
- Dziękuję!
Wiesz, że tej jednej mi brakowało – pocałowała mnie w policzek i zaczęła
wpatrywać się w nowy nabytek do swojej kolekcji, a była to koszulka z
autografami wszystkich zawodników i trenerów Lotosu. Ada kolekcjonowała właśnie
takie koszulki. Miała już koszulkę Resovii, Zaksy, Czarnych, Węgla,
Politechniki, Lubina, Częstochowy, Łuczniczki no i oczywiście Skry. Ta jedna
Lotos i jest 10!
- Dziękuję, nawet
nie wiesz jak się cieszę – i jeszcze raz mnie przytuliła – dobra starczy, marsz
do stołu, bo wszystko wystygnie – usiedliśmy przy stole, było pyszne jak
zawsze. Kto jak kto, ale Ada gotuje świetnie. Ciągle rozmawialiśmy, śmialiśmy
się. Po skończonym posiłku Ada zaczęła sprzątać
- Daj pomogę – i
zabrałem jej talerze z rąk i wstawiłem do zlewu
- Chcesz jeszcze
wina? – zapytała gdy wchodziłem do salonu
- Pewnie, jutro
mamy wolne, więc…- zaśmialiśmy się
Usiedliśmy na
kanapie, w telewizji leciały akurat „Igrzyska śmierci-w pierścieniu ognia”.
-Ada – zacząłem,
a ona spojrzała na mnie
- Coś się stało?
– zapytała, na co ja poprawiłem się nieco na kanapie
- Rozmawiałem z
Andrzejem- ciężko było mi o tym mówić, a Ada spuściła wzrok na samo to imię
*Ada*
Wiedziałam, że
kiedyś to będzie musiało się wydarzyć, kiedy Wojtek powiedział, że z nim
rozmawiał… wiedziałam, że zraniłam ich obu, ale Andrzej… wiedział, że to tylko
tymczasowy układ.
- O czym? -
zapytałam
- Musimy się
spotkać i porozmawiać – odparł Wojtek
- Wiem, ale nie
mam odwagi wam obojgu spojrzeć w oczy
- To nie jest
tylko twoja wina, cała nasza trójka wplątała się w tą popierdoloną sytuację i
wszyscy musimy się z tym zmierzyć
-Przyznaj, on nie chce się spotkać prawda? –
Wojtek jedynie kiwnął głową.
- Kiedy i gdzie? –
proste pytanie prosta odpowiedź
- W piątek o 19 u
mnie
- Ok, będę
Ciszę panującą od
kilku minut przerwał Wojtek:
- Mam coś jeszcze
dla Ciebie – powiedział, wyjmując z kieszeni podłużne pudełeczko
- Wojtek za dużo
tych prezentów
- Są konieczne –
odparł
- Co to znaczy? –
co miałaby znaczyć ta konieczność
- Żebyś o mnie
zawsze pamiętała – powiedział i otworzył pudełeczko. Zawartością była
bransoletka z różnymi przywieszkami. Była piłka do siatki, serduszko, nutka,
aparat i literka „W”
- Wyjeżdżasz? –
szepnęłam, bo gula w gardle nie pozwoliła na nic więcej
- Muszę, dla
siebie i dla Ciebie – powiedział ciszej i zawiesił bransoletkę na moim
nadgarstku. Ze łzami w oczach patrzyłam wprost w jego oczy
- Nie możesz,
Wojtek nie rób mi tego. Wiesz, że cię potrzebuje -próbowałam, ale sama nie wiem czego
- Ada, dużo się
nad tym zastanawiałem. Tak będzie lepiej, musimy od siebie odpocząć. Sama
wiesz, że te relacje są chore. Najgorsze jest to, że ja to wiem, a mimo to w to
brnę. Wtedy powiedziałem Ci, że musimy z tym skończyć, a po chwili siedząc w
samochodzie na dole plułem sobie w brodę, że to powiedziałem. Póki jesteś obok,
ja nie potrafię skupić się na innej dziewczynie.
- Daleko wyjeżdżasz?
- Na razie
Francja, mam podpisany wstępny kontrakt na rok, a później zobaczymy
- A kontakt smsy,
skype, będziemy rozmawiać prawda? Nie wyobrażałam sobie, żebyśmy w ogóle ze
sobą nie rozmawiali.
Wojtek objął
dłońmi moją twarz i powiedział:
- Umówmy się, ze
to ja zadzwonię jak już wszystko sobie poukładam dobrze? – nie wytrzymałam i
zaczęłam ryczeć
- Obiecuję, że się
odezwę i że wrócę. Cii – przyciągnął mnie do siebie, próbował mnie uspokoić.
Trwało kilka zanim się uspokoiłam.
- Czekaj pójdę po
chusteczki – chciał wstać, ale skutecznie mu to uniemożliwiłam
- Kiedy jedziesz?
– szepnęłam
- Za dwa tygodnie
mam samolot – powiedział, a ja jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i łzy znowu poleciały.
Obudziłam się w
środku nocy, na zegarku 1.40. Obok mnie leżał Wojtek, musiał mnie tu przynieść.
Zeszłam do kuchni, nalałam sobie lampkę wina, które stało na blacie. Nie mogłam
pogodzić się z tym, ze nie będzie go przy mnie. Nie byliśmy już parą, byliśmy
przyjaciółmi. Czy to nie jest chore? Tak to jest chore! Może Wojtek ma rację i
powinniśmy się odseparować od siebie. To będzie ciężki okres. Nawet nie wiem
kiedy z całej butelki wina nie zostało nic. Siedziałam na podłodze w kuchni,
piłam i płakałam. Czy to nie jest żałosne? Czy ja nie jestem żałosna? Na własne
życzenie spieprzyłam wszystko, więc do kogo mam pretensje?