poniedziałek, 2 maja 2016

6 rozdział



6.

*Ada*

-Matt? – przed moimi drzwiami stał Anderson z bukietem herbacianych róż w ręku
-Cześć Ada – przywitał się, a ja skinieniem ręki zaprosiłam go do środka.
-To dla Ciebie- podał mi kwiaty i po chwili dodał – na przeprosiny.
-Przeprosiny? Za co? Nic się przecież nie wydarzyło- powiedziałam z uśmiechem. Nie chciałam tego roztrząsać.
- W takim razie oddawaj kwiaty - roześmiał się
- No jasne, kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera Anderson – i wytknęłam mu język
- I tak tam trafię, więc oddawaj
- No ej, proszę nie zabieraj mi są takie piękne- powiedziałam i powąchałam bukiet, naprawdę był piękny.
- No niech Ci będzie, ale coś za coś – zaśmiał się i wskazał palcem na swój policzek.
- Wariat- zaśmiałam się, wspięłam na palce, aby mu „podziękować”, ale to nie wystarczało.
- Jesteś za wysoki- wygięłam usta w podkowę
- No dobra schylę się krasnalu- no i oberwał pięścią w brzuch
-Słucham?! Przeginasz Anderson- skrzyżowałam ręce na piersiach
- Obrażona też jesteś fajna- i znowu ten uśmiech pod którym nie jednej dziewczynie ugięły się kolana.
- Oj Anderson, napijesz się czegoś?- zapytałam zmierzając do kuchni
- Nie dziękuję, zaraz musze się zbierać o 18 mamy mecz w Gdańsku
- To co ty jeszcze robisz w Bełchatowie?
- No właśnie do tego zmierzam, chciałabyś może pojechać tam ze mną?
- Może i bym chciała, ale nie mogę niestety – zrobiłam smutną minę
- Może?- uniósł brew do góry, a ja się zaśmiałam. – Inne plany?
- Studiuje, popołudniu mam zajęcia, ale obiecuję, że będę trzymać kciuki- szeroko się uśmiechnęłam
- Spróbowałabyś nie. Jutro koło południa powinniśmy być już z powrotem, może wpadniesz na trening?
- To chyba nie jest najlepszy pomysł- powiedziałam, ale widząc jego minę oczekuje jakiegoś wyjaśnienia
- Wytłumaczę Ci to kiedyś, a teraz leć, bo nie zdążysz i Miquel mnie zabije – tym razem po wspięciu się na palce dosięgłam policzka Matt’a i złożyłam pocałunek na nim.
- Na razie mała – i uśmiech nr. 3.
- Na razie głupolu- odwzajemniłam uśmiech i pokazałam jeszcze zaciśnięte kciuki. Matt zniknął z pola widzenia. Chyba zacznę sobie notować gdzieś te jego reakcje i firmowe uśmieszki – pomyślałam i zaśmiałam się.
W kuchni wstawiłam kwiaty do wazonu i postawiłam na stoliku w salonie.
O 14 mam mieć dwa wykłady, do 18 powinnam być już w domu. Mam nadzieję.
Włączyłam TV, odszukałam swój ulubiony kanał muzyczny i zabrałam się za sprzątanie. Trzeba tu trochę ogarnąć i wstydu nie robić. Nawet nie wiem kiedy, a dwie godziny minęły. Poszłam do sypialni, wzięłam białe rurki i bordowy sweterek. W łazience ubrałam się, rozczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Gotowe! Wzięłam torebkę, zawinęłam po drodze telefon i klucze. Zamknęłam mieszkanie i pognałam na uczelnie. 

 Mamy 6!

Witam ponownie! Przepraszam, że tak długo mnie nie było :( Obiecuję, ze dzisiaj pojawi się jeszcze jeden rozdział :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz