niedziela, 17 lipca 2016

Ogłoszenie:

Na wstępie chciałabym przeprosić tych którzy czytali to opowiadanie. Nie mówię, że z nim kończę, ale zawieszam, aż do odwołania. Przepraszam! :(

Powodem jest to, ze straciłam do niego.. hmm... to coś. Na chwilę obecną nie mam na nie pomysłu i ochoty.

Natomiast zapraszam wszystkich na mój nowy projekt! 

http://niemieszajwmojejglowie.blogspot.com/

wtorek, 28 czerwca 2016

15 rozdział



*5 miesięcy wcześniej*

*Wojtek*

Finał pucharu polski, wygrywamy z ZAKSĄ i mamy puchar!
Wszyscy się cieszą, trybuny szaleją. Wypatruję swojej dziewczyny, gdy nagle ktoś przytula mnie od tyłu. Odwracam się i stoi ona, Ada Cybulska. Całuję ją mocno po czym odsuwam się na krok. Patrzę jej głęboko w jak zawsze roześmiane oczy i klękam na jedno kolano. Jestem przerażony, ale zarazem pewny swoich uczuć. Wyciągam czerwone pudełeczko z kieszeni.

- Wyjdziesz za mnie Ada? - przełamuje się 
Moja potencjalna narzeczona nie może wydobyć z siebie żadnego słowa tylko potrząsa głowa na znak zgody. Wsuwam pierścionek na jej dłoń po czym ona rzuca mi się na szyje mocno przytulając.
- Gorzko, gorzko. - skandują trybuny.

Otwieram oczy, to tylko sen, ale jaki to był sen. Spoglądam w lewą stronę, obok mnie śpi moja królewna. Rzeczywiście mam zamiar oświadczyć się Adzie, chciałem to zrobić na jej dzisiejszych urodzinach, ale może finał nie jest zły. Myślę, że jest to lepsza opcja.  Przed większą publicznością będzie jej głupio odmówić. 
*Ada* 

Dzień, o którym myślałam, że wszyscy zapomnieli. Moje 24 urodziny. Przez cały dzień nikt nawet nie pisnął na ten temat, a wieczorem… impreza niespodzianka zorganizowana przez mojego chłopaka. Byli wszyscy, którzy powinni być. Wojtek, Kamil, Malwina, Mariusz z Pauliną, Misiek z Dagmarą, Zati, Andrzej, Karol z Olką. 


Od razu zaczęliśmy z grubej rury, bo po co toast wznosić szampanem jak można czystą. Wszyscy bawili się nieziemsko dobrze. Nikt się nie oszczędzał jeśli chodzi o picie i ja również.

Impreza na pozór wyglądała zwyczajnie, przyjaciele, alkohol, śmieciowe żarcie, przekąski, gry i jakieś głupie zabawy. 


- Wszystkiego najlepszego kochanie. – wyszeptał wprost do mojego ucha i objął w pasie

- I się zaczęło, Wojtek chociaż dzisiaj zostaw choć trochę Ady dla nas. – głośno się wszyscy zaśmialiśmy na słowa Mariusza


Długo nie trzeba było czekać, zaczęły się „głupie zabawy”. Zati z Wroną wymyślili butelkę rozbieraną. Jeśli osoba wylosowana się nie rozbierze to pije karniaka. Dobrze, że wszyscy byli już nieźle nabujani i nikt niczego nie pamięta. Gra nam się rozkręciła, po około godzinie większość siedziała w samej bieliźnie. Nie mogę tego powiedzieć o sobie, bo miałam na sobie tylko majtki, a moją górę zakrywał nieźle napruty, ale wciąż zazdrosny Włodarczyk, który miał na sobie bokserki i skarpetki. 


- Teraz na uczczenie 24 urodzin naszej wredoty pozwólmy jej zakręcić butelką. – no i stało się, wykręciłam sama siebie.

Po mieszkaniu rozległ się śmiech i kibicowanie chłopaków.

- Koniec zabawy. – wydukał Wojtek

- Oj no Wojtuś wiedziała na co się pisze – powiedział Karol za co dostał z łokcia od Olki.

Pocałowałam szybko Wojtka i wstałam. Powiedziałam jeszcze niesłyszalnie do niego „KOCHAM CIĘ” i szybko pozbyłam się reszty mojej garderoby, ale nic nie mogli zobaczyć ponieważ refleks mojego wybranka jest oszałamiający. Nim się zorientowali zostałam zasłonięta przez Wojtka. 


- No ej, zgłaszam sprzeciw. – zaśmiał się Kamil

- A oto zwycięzca turnieju. – wskazała na mnie Malwina, a reszta zaczęła bić brawo, a ja się ukłoniłam.

- A teraz wybaczą Państwo. – zwinęłam z kanapy koc, którym się owinęłam i poszłam do łazienki.

* Andrzej*

Impreza urodzinowa Ady naprawdę mega. Specjalnie zarzuciłem Zatiemu temat gry w butelkę. Jemu też się ten pomysł bardzo spodobał. Było hardcorowo, zwycięstwo należy się solenizantce.

Odprowadziłem wzrokiem solenizantkę, aż zniknęła z pola widzenia. Cholernie na mnie działała, ale przecież dziewczyna kumpla to świętość. Takie miałem zdanie na ten temat kiedy nie poszedłem do łazienki. Byłem pewny, że nikogo tam nie ma, a Ada jest w sypialni. Myliłem się. Wszedłem do łazienki, a tam w samej bieliźnie, przeglądająca się w lusterku Ada. 


Stałem i patrzyłem, gdy Ada się zorientowała, że nie jest sama popatrzyła w moją stronę.

- Przepraszam nie wiedziałem, że tutaj jesteś. – wydukałem.

- Nic nie szkodzi już wychodzę. – odpowiedziała.

 Byłem niemiłosiernie wdzięczny, że owa łazienka była na tyle mała, że nie mogła mnie wyminąć.

Gdy tak ocieraliśmy się o siebie nie wytrzymałem i wpiłem się w jej usta. Nie protestowała, choć po chwili odsunęła się.


- Andrzej jestem z Wojtkiem, a poza tym jesteśmy pijani.

- No właśnie, jutro nie będziemy pamiętać, że cokolwiek zaszło, a teraz będzie przyjemnie. 

Nie czekałem na jej odpowiedź, ponownie zacząłem całować. Jeszcze bardziej zachłannie, jeszcze bardziej namiętnie i z jeszcze większym podnieceniem. Podniosłem ją, a ona oplotła nogami mnie w pasie, a chwile później posadziłem ją na umywalce. Nie przestawaliśmy się całować, a napięcie rosło. Daliśmy mu upust gdy złączyliśmy się w jedność. Po wszystkim wyszedłem z łazienki i skierowałem się ku reszcie imprezowiczów jak gdyby nigdy nic.

niedziela, 26 czerwca 2016

14 rozdział

* Andrzej*

Obudziłem się rano strasznie naładowany energią. Wiedziałem, że muszę to jakoś spożytkować. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i zjadłem kilka ulubionych kanapek. Za 2 godziny mam trening, a muszę pozałatwiać kilka spraw.  Wziąłem ostatnią kromkę w rękę, zgarnąłem z szafki kluczyki oraz portfel i wyszedłem z mieszkania.
 Dojechanie do centrum nie zajęło mi dużo czasu, bo po pierwsze jest 10 i zazwyczaj nie ma korków, a po drugie mieszkam niedaleko. Zaparkowałem pod bankiem i wszedłem do środka. Dostałem jakieś pismo, żebym się zjawił. Wolałem tego nie olewać.
Po jakiś 20 minutach mogłem już opuścić placówkę. Mój dzisiejszy entuzjazm zmalał. Wezwali mnie, żeby mi powiedzieć, że w sobotę jest jakaś prezentacja na temat nowych możliwości bankowych. Ciekawe ile ludzi tu przyciągnęli dla tej jakże ważnej sprawy.
Stamtąd udałem się do galerii. Musze kupić kilka drobiazgów i prezent dla Mariusza. Po wstępnych oględzinach wybrałem chyba odpowiedni podarek. Prosto z galerii pojechałem na halę. Za 30 minut trening.
Po 10 minutach byłem już na miejscu. Wyjąłem z bagażnika torbę sportową i poszedłem do szatni.
Kilku chłopaków już było na miejscu. Przywitałem się z Conte, Uriarte i Piechockim.Oni podobnie jak ja mieli dzisiaj świetny humor.
- Falasca już nas woła, a Wojtka dalej nie ma - powiedziałem gdy szliśmy na boisko
- Panowie przed nami ciężki mecz, Resovia. wiemy na co ich stać, ale wiemy też na co nas, więc do roboty.
- No proszę jednak postanowiłeś się pojawić? - powiedział trener do właśnie wchodzącego na boisko Wojtka
- Przepraszam trenerze, to się więcej nie powtórzy
- 10 karnych kółek wokół boiska, do roboty -dawno nie widziałem go tak stanowczo złego
Gdy my rozgrzewaliśmy się z piłkami, Wojtek powoli kończył biegać. Coś było nie tak, jakby zgaszony.
- Włodi skończyłeś? - zapytał trener, na co Wojtek tylko skinął głową. No to wybieraj drużynę.
To i tym sposobem podzieliliśmy się na dwie drużyny. Byłem w drużynie z między innymi Włodarczykiem, Piechockim i Wlazłym. Naprzeciwko Anderson, Conte, Srecko i Uriarte.

Rozegraliśmy dobry mecz, ale skończył się naszą przegraną. Anderson jest w naprawdę świetnej formie.
Koniec treningu, sprzątamy piłki.
- Andrzej zostaw, Wojtek da sobie radę
- Trenerze to żaden problem, pomogę
- Andrzej powiedziałem coś - zaczynał mi działać na nerwy
- Spóźnił się pierwszy raz, przeprosił chyba wystarczy już tych kar?! - podniosłem głos
Trener spojrzał ze złością w nasza stronę, ale po chwili wzrok mu zmiękł.
- Może masz rację, dobrze kończcie to i do szatni.

- No i po co? - wreszcie odezwał się Wojtek
- Co jest? - zapytałem
- Nic, a co ma być?
- O 19 u mnie dzisiaj - powiedziałem, wrzuciłem ostatnią piłkę do kosza i poszedłem do szatni.

Umyłem się, przebrałem i dość sprawnie wyszedłem z hali. Po drodze do domu zrobiłem szybkie zakupy.
Otworzyłem mieszkanie, zakupy postawiłem na stole w kuchni.
Wybrałem numer 1 szybkiego wybierania. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty sygnał i nic. Już miałem się rozłączyć kiedy Ada podniosła słuchawkę.
- Tak słucham
- Hej Ada, masz jakieś plany na dziś wieczór?
- Hej, nie raczej nie, a co?
- Dzisiaj o 19 u mnie, to ważne
- Yyy no dobra, będę.
- Do później.
- No pa.

Odetchnąłem z ulgą po skończonym połączeniu. Musimy sobie wszystko wyjaśnić i będzie dobrze jak kiedyś.

*Anka*

- Hej kochanie - przywitałam się z Damianem
- To co dzisiaj robimy, może kino? - zapytał
- Pewnie - powiedziałam od niechcenia, bo ciągle miałam Adę z tyłu głowy
- Co jest Ann?
- Wiesz spotkałam Adę jak byłam w Łodzi, chyba nie jest w najlepszej formie- musiałam mu powiedzieć, w końcu to jej starszy brat
- Co to znaczy?
- Nie chciała zbytnio rozmawiać, a ja nie naciskałam, ale myślę, że powinniśmy ją stamtąd porwać na kilka dni, żeby odreagowała, odpoczęła
- Dobry pomysł, ale ciekawe czy rodzice coś wiedzą
Mój wzrok wystarczył, żeby Damian sam zwątpił w to co powiedział. Matka Damiana i Ady jest dość...specyficzna. Szczerze nie cierpię jej i wcale się nie dziwię Adzie, że się z nią kłóci. A ojciec...Pan Darek jest naprawdę świetnym facetem, tylko stanowczo zbyt duży wpływ ma na niego ta jędza.
Po lekkim obiedzie, odświeżyliśmy się i wyszliśmy na miasto. Chyba nie był to dobry pomysł ponieważ ani ja, a tym bardziej Damian nie miał ochoty na żadne rozrywki.
- Wracamy? - zapytał Damian po ponad godzinnym spacerze. Jedynie kiwnęłam głową i z powrotem położyłam głowę na jego ramieniu.

- Zadzwoń do niej - wręcz nakazałam Damianowi
Pierwszy, drugi, piąty sygnał - nie odbiera.
Widziałam, że ruszyło to Damiana, ta cała sytuacja. Zawsze byli blisko, takie prawdziwe kochające się rodzeństwo.

*Ada*

Nie mogłam się wyrobić, musiałam posprzątać w domu i jeszcze to zaproszenie Andrzeja. Nie miałam pojęcia czy dobrze zrobiłam, że się zgodziłam. Tak czy siak już za późno, zgodziłam się. W końcu musimy sobie wszystko wyjaśnić. Parę minut przed 19 byłam już gotowa, może obejdzie się bez spóźnienia. Ubrałam się zwyczajnie, czarne rurki, kremowy luźny sweter i białe trampki. To nie ma być jakaś oficjalna kolacja czy coś. Mam nadzieję. Wyszłam z mieszkania i po pokonaniu 2 przecznic doszłam pod blok środkowego. Parę minut później stałam przed jego drzwiami. Zapukałam, teraz nie ma już odwrotu- pomyślałam.

*Wojtek*

Przyszedłem do Andrzeja parę minut wcześniej. Nie miałem ochoty na żadne zwierzenia czy coś w tym stylu. Miałem chujowy humor i nie ukrywałem tego. Byłem wściekły na siebie i  to cholernie. Siedzę na kanapie w Andrzejowym salonie kiedy słychać pukanie do drzwi.
- Zobacz kogo tam niesie - zawył Andrzej z kuchni
Wstałem i poszedłem do drzwi, ale kogo za nimi zobaczyłem zbiło mnie totalnie z tropu
-Ada?!

*****
Przepraszam za:
1. takie opóźnienie
2. dość kijowy rozdział
3. dość krótki rozdział
4. błędy
5. banały
Szczerze mówiąc trochę zagmatwałam się. Ta historia miała wyglądać trochę inaczej dlatego teraz mam mały kłopot z pisaniem ciągu dalszego, ale obiecuję dokończę tą historię.
Chciałabym zakończyć ją do maks 2 tygodni.
WYBACZCIE!

sobota, 4 czerwca 2016

13 rozdział



*Andrzej*

Po powrocie do Bełka było mi cholernie ciężko. Biłem się z myślami po rozmowie z Wojtkiem. Podziwiałem go. Gdybym to ja był na jego miejscu nieźle bym sobie oklepał mordę, a on nam wybaczył. Po tej rozmowie zrozumiałem, że ja w tym wszystkim jestem najmniej poszkodowany, przecież wiedziałem w co się pakuję zaciągając dziewczynę przyjaciela do łóżka. Ada też na to wszystko nie zasłużyła, na to całe cierpienie. Nie okazuje tego aż tak bardzo, ale wiem, że cierpi i to strasznie. Ja ją naprawdę lubię, nawet bardzo, chciałbym zostać jej przyjacielem mimo wszystko. To ja powinienem wyjechać, a nie Wojtek. Ona go potrzebuje. I na takim rozmyślaniu zleciał mi cały wieczór. W końcu poszedłem pod prysznic, bo po kilku godzinnej jeździe autokarem już nieźle ode mnie dawało. Założyłem spodenki i położyłem się na łóżku od czasu do czasu spoglądając na wyświetlacz telefonu. Po chwili wziąłem go i wystukałem wiadomość

„ Hej, chyba musimy pogadać. Daj znać."  5, 10, 15 minut i nikt nie odpisuje, cisza. Odłożyłem telefon na szafkę i po chwili zasnąłem.


*Ada*

Miałam dość wszystkiego, po cichu jak tylko umiałam poszłam do barku po kolejną butelkę trunku. Stanęło na jakiejś nalewce mojej mamy. Ta jej się udała, tata byłby zadowolony, bo mordę trochę skrzywiło. Wróciłam na mojej poprzednie miejsce (czyt. Podłoga w kuchni). Zaczęłam rozmyślać, a wiadomo jak to się kończy jak człowiek pod wpływem, bardzo dużym wpływem. Znowu zaczęłam ryczeć.


*Wojtek*

Obudziły mnie wibracje w telefonie, ale nie moim. Otworzyłem oczy, Ady nie było obok. Spojrzałem na nadawcę wiadomości „Andrzej”. Nie mogłem się powstrzymać i otworzyłem wiadomość. Byłem z niej zadowolony, ponieważ moja rozmowa poskutkowała. Chwile później usłyszałem jakieś odgłosy dobiegające z dołu. Zszedłem, a tam zastałem Adę, zalaną łzami i alkoholem. Obok niej stały 4 butelki oczywiście już puste.

- Ada do cholery co ty wyprawiasz? – powiedziałem i kucnąłem naprzeciw niej

- Ada co się stało? – nie wiedziałem co robić, instynktownie ją do siebie przytuliłem. Strasznie płakała, a ja nie wiedziałem dlaczego. Mimo wszystko była prawie nieprzytomna. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.

Gdy kładłem ją na łóżko pocałowała mnie, a ja niestety to odwzajemniłem. Nie mogłem albo nie chciałem się od niej oderwać. Zaczęliśmy pozbywać się swoich ubrań. Strasznie szybko się to wszystko działo. Kilka minut później zasnęła, a ja? Znowu to zrobiłem, znowu złamałem obietnicę złożoną samemu sobie. Wstałem z łóżka i poszedłem posprzątać ten syf.

Postanowiłem, że lepiej będzie jak prześpię  się w salonie, więc położyłem się na kanapie, cholernie niewygodnej kanapie.


*Ada*

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Poszłam do łazienki. Wystraszyłam się swojego odbicia w lustrze. Wyglądałam tragicznie. Wzięłam szybki prysznic, później ogarnęłam swoje włosy i  wyszłam z pomieszczenia. Dopiero teraz zorientowałam się, że Wojtka  nie ma w łóżku. Zeszłam na dół gdzie ujrzałam śpiącego na kanapie Wojtka. Postanowiłam zrobić kawę. Z parującą cieczą weszłam do salonu i usiadłam obok leżącego Wojtka. Zaczęłam lekko dmuchać mu w ucho. Wojtek zerwał się na równe nogi na co spotkał się z moim śmiechem.

- Hej – powiedziałam po chwili

- Hej – odpowiedział najwyraźniej zdezorientowany

- Proszę to dla ciebie – przysunęłam kubek bliżej niego.

- Wojtek ja chciałam Cię przeprosić, ale nic nie pamiętam, urwał mi się film

- To po co przepraszasz skoro  nie wiesz co się działo?

- Pamiętam tyle, że piłam w nocy w kuchni. Zaprowadziłeś mnie powrotem do sypialni tak? – Wojtek tylko skinął głową

- No to trochę pamiętasz – lekko skrzywił usta na wzór „uśmiechu”

- Trochę? To co jeszcze narobiłam, bo nic nie pamiętam – chciałam się czegoś dowiedzieć, bo naprawdę nic nie pamiętałam

- Może to i lepiej – powiedział, kawę wypił jednym duszkiem i wstał

- Będę się już zbierał, do zobaczenia – pocałował mnie w policzek i wyszedł

Nie wiedziałam co myśleć, co ja zrobiłam do cholery?!


*Wojtek*

Wsiadłem do samochodu, zanim uruchomiłem silnik, chyba siedziałem tam z 20 minut.

Ona nic nie pamięta?! Może to i lepiej. Też bym wolał nie pamiętać, a najlepiej jakby się to nie wydarzyło. Byłem cholernie na siebie zły. Miałem lecieć dopiero za 2 tygodnie, ale nie mogę tu tak długo zostać. Zadzwoniłem na lotnisko i zabukowałem bilet na piątek. Mam 4 dni żeby wszystko pozałatwiać. 

*****
Trzymajcie 13! Proszę o jakiś odzew. CZYTASZ--->KOMENTUJESZ--->MOTYWUJESZ 

niedziela, 29 maja 2016

12 rozdział



*Wojtek*
Miałem 15 minut, jeszcze mokre włosy, niezawiązane buty i do przejechania kilkanaście ulic. Chyba się nie wyrobię, Ada mnie zabije zaśmiałem się w duchu. Szybko zawiązałem buty, pobiegłem do łazienki gdzie szybko „poczochrałem” moje włosy ręcznikiem. Zgarnąłem jeszcze z szafki telefon, kluczyki i portfel i wyszedłem z mieszkania. Jak na złość musiały być korki.
- Ona naprawdę mnie zabije – powiedziałem na głos
Wreszcie dotarłem pod blok Cybulskiej. Wysiadłem z samochodu, zabierając jeszcze z tylnego siedzenia prezent, który kupiłem w Gdańsku. Po chwili stałem już pod drzwiami z numerkiem „12”. Zerknąłem jeszcze na zegarek
- Nie jest źle tylko 15 minut spóźnienia – zadzwoniłem
*Ada*
Przygotowałam kolacje, ogarnęłam siebie i kuchnie nawet przeleciałam przez wszystkie kanały w TV, a tego głupka jeszcze nie ma. Byłam w łazience gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No wreszcie! – powiedziałam tak, aby ten ktoś stojący po drugiej stronie drzwi usłyszał. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Wojtka.
- No i co się tak szczerzysz, masz spóźnienie. Jak nie trzeba to przychodzisz za wcześnie. -  zaczęłam swój wywód, żeby po chwili rzucić mu się na szyję.
*Wojtek*
Wiedziałem, ze się wkurzyła, ale byłem też pewien, że długo to nie potrwa. Po swoim kazaniu Ada mnie przytuliła, czego się nie spodziewałem.
- Aż tak się stęskniłaś? – na co ona tylko mruknęła, a ja się zaśmiałem
- Może wejdziemy do mieszkania co, a nie tak na klatce? – i znowu tylko mruknięcie, musiałem wziąć sprawę w swoje ręce i to dosłownie. Wniosłem Adę do mieszkania, ale ta nie odpuszczała.
- Mam coś dla Ciebie- i poskutkowało, oczy zaiskrzyły się momentalnie jak u małej dziewczynki, która ma dostać pierwszą w swoim życiu lalkę Barbie.
- Dla mnie? A co takiego? – zapytała podekscytowana
- Jak pewnie pamiętasz ostatni mecz graliśmy w Gdańsku z Lotosem – skinęła głową – proszę to dla Ciebie – wpatrywałem się w nią, chciałem widzieć ten uśmiech
- Dziękuję! Wiesz, że tej jednej mi brakowało – pocałowała mnie w policzek i zaczęła wpatrywać się w nowy nabytek do swojej kolekcji, a była to koszulka z autografami wszystkich zawodników i trenerów Lotosu. Ada kolekcjonowała właśnie takie koszulki. Miała już koszulkę Resovii, Zaksy, Czarnych, Węgla, Politechniki, Lubina, Częstochowy, Łuczniczki no i oczywiście Skry. Ta jedna Lotos i  jest 10! 
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak się cieszę – i jeszcze raz mnie przytuliła – dobra starczy, marsz do stołu, bo wszystko wystygnie – usiedliśmy przy stole, było pyszne jak zawsze. Kto jak kto, ale Ada gotuje świetnie. Ciągle rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Po skończonym posiłku Ada zaczęła sprzątać
- Daj pomogę – i zabrałem jej talerze z rąk i wstawiłem do zlewu
- Chcesz jeszcze wina? – zapytała gdy wchodziłem do salonu
- Pewnie, jutro mamy wolne, więc…- zaśmialiśmy się
Usiedliśmy na kanapie, w telewizji leciały akurat „Igrzyska śmierci-w pierścieniu ognia”.
-Ada – zacząłem, a ona spojrzała na mnie
- Coś się stało? – zapytała, na co ja poprawiłem się nieco na kanapie
- Rozmawiałem z Andrzejem- ciężko było mi o tym mówić, a Ada spuściła wzrok na samo to imię
*Ada*
Wiedziałam, że kiedyś to będzie musiało się wydarzyć, kiedy Wojtek powiedział, że z nim rozmawiał… wiedziałam, że zraniłam ich obu, ale Andrzej… wiedział, że to tylko tymczasowy układ.
- O czym? - zapytałam
- Musimy się spotkać i porozmawiać – odparł Wojtek
- Wiem, ale nie mam odwagi wam obojgu spojrzeć w oczy
- To nie jest tylko twoja wina, cała nasza trójka wplątała się w tą popierdoloną sytuację i wszyscy musimy się z tym zmierzyć
 -Przyznaj, on nie chce się spotkać prawda? – Wojtek jedynie kiwnął głową.
- Kiedy i gdzie? – proste pytanie prosta odpowiedź
- W piątek o 19 u mnie
-  Ok, będę
Ciszę panującą od kilku minut przerwał Wojtek:


- Mam coś jeszcze dla Ciebie – powiedział, wyjmując z kieszeni podłużne pudełeczko
- Wojtek za dużo tych prezentów
- Są konieczne – odparł
- Co to znaczy? – co miałaby znaczyć ta konieczność
- Żebyś o mnie zawsze pamiętała – powiedział i otworzył pudełeczko. Zawartością była bransoletka z różnymi przywieszkami. Była piłka do siatki, serduszko, nutka, aparat i literka „W”
- Wyjeżdżasz? – szepnęłam, bo gula w gardle nie pozwoliła na nic więcej
- Muszę, dla siebie i dla Ciebie – powiedział ciszej i zawiesił bransoletkę na moim nadgarstku. Ze łzami w oczach patrzyłam wprost w jego oczy
- Nie możesz, Wojtek nie rób mi tego. Wiesz, że cię potrzebuje  -próbowałam, ale sama nie wiem czego
- Ada, dużo się nad tym zastanawiałem. Tak będzie lepiej, musimy od siebie odpocząć. Sama wiesz, że te relacje są chore. Najgorsze jest to, że ja to wiem, a mimo to w to brnę. Wtedy powiedziałem Ci, że musimy z tym skończyć, a po chwili siedząc w samochodzie na dole plułem sobie w brodę, że to powiedziałem. Póki jesteś obok, ja nie potrafię skupić się na innej dziewczynie.
- Daleko wyjeżdżasz?
- Na razie Francja, mam podpisany wstępny kontrakt na rok, a później zobaczymy
- A kontakt smsy, skype, będziemy rozmawiać prawda? Nie wyobrażałam sobie, żebyśmy w ogóle ze sobą nie rozmawiali.
Wojtek objął dłońmi moją twarz i powiedział:
- Umówmy się, ze to ja zadzwonię jak już wszystko sobie poukładam dobrze? – nie wytrzymałam i zaczęłam ryczeć
- Obiecuję, że się odezwę i że wrócę. Cii – przyciągnął mnie do siebie, próbował mnie uspokoić. Trwało kilka zanim się uspokoiłam.
- Czekaj pójdę po chusteczki – chciał wstać, ale skutecznie mu to uniemożliwiłam
- Kiedy jedziesz? – szepnęłam
- Za dwa tygodnie mam samolot – powiedział, a ja jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i łzy znowu poleciały.
Obudziłam się w środku nocy, na zegarku 1.40. Obok mnie leżał Wojtek, musiał mnie tu przynieść. Zeszłam do kuchni, nalałam sobie lampkę wina, które stało na blacie. Nie mogłam pogodzić się z tym, ze nie będzie go przy mnie. Nie byliśmy już parą, byliśmy przyjaciółmi. Czy to nie jest chore? Tak to jest chore! Może Wojtek ma rację i powinniśmy się odseparować od siebie. To będzie ciężki okres. Nawet nie wiem kiedy z całej butelki wina nie zostało nic. Siedziałam na podłodze w kuchni, piłam i płakałam. Czy to nie jest żałosne? Czy ja nie jestem żałosna? Na własne życzenie spieprzyłam wszystko, więc do kogo mam pretensje?

środa, 25 maja 2016

11 rozdział

11.

*Matt*
Wspomnienia wróciły. Musiałem przewietrzyć głowę, ubrałem dres i wyszedłem z mieszkania. Nogi mnie same niosły, musiałem wyłączyć myślenie. Po jakiś 10 minutach mojego biegu pogoda strasznie się zepsuła i zaczęło lać.
- Zajebiście, to są kurwa jakieś żarty - syknąłem pod nosem, teraz gdy czuję się ja skończony śmieć...znowu, gdy wszystko wróciło, nawet pogoda musi mi to uświadamiać. 
Miałem w dupie to, ze przemokłem już do suchej nitki. W sumie było mi to na rękę, pomagał mi, deszcz zmywał ze mnie wszystko włącznie ze łzami. Postanowiłem wreszcie wrócić do domu. Po drodze moją uwagę przykuł wielki napis " SKLEP MONOPOLOWY". Wiedziałem, że alkohol i tak nic nie zmieni, ale i tak kupiłem 4-pak piwa i 0,5 jakiejś czystej. Po powrocie do domu ściągnąłem przemoczone ubrania i poszedłem pod prysznic. Po kąpieli ubrałem pierwsze co wpadło mi w ręce. Wróciłem do salonu, rozsiadłem się na kanapie i otworzyłem pierwsze piwo. Poszło jednym duszkiem. Kolejne starczyło na trochę więcej czasu. Potem było kolejne i kolejne. Nawet nie wiem kiedy nawet wódka zniknęła. Jakiś czas temu włączyłem film, ale nawet nie wiem co to było, a tym bardziej o czym. Ciągle przed oczami miałem uśmiechniętą twarz Emily, ale gdy tylko je zamknąłem od razu pojawiał się równie piękny wizerunek Ady.
*Ada*
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nie mogłam sobie wyobrazić co czuje Matt. Gdyby Wojtek... nie wybaczyłabym sobie tego nigdy. Musiałam się czymś zająć, nieważne co to było, potrzebuję zajęcia! Postanowiłam, że ogarnę trochę swoją szafę. 
Nie pomagało mi to ani trochę. Ciągle miałam przed oczami smutnego Matt, a za chwilę jakieś tragiczne wyobrażenia z udziałem Wojtka, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz: " Wojtuś:* "
- No hej Wojtuś, co jest?
- Hej mała, wiesz może co się dzieje z Andersonem? - zaskoczył mnie tym pytaniem
- Ale o co chodzi, coś się stało?
- Nie pojawił się na dzisiejszej odprawie po powrocie do Łodzi
- Mhmm kurcze Wojtek nie mam pojęcia - skłamałam, bo co miałam mu powiedzieć
- To co o 19 u Ciebie? 
- Zgadza się, już czekam- powiedziałam z przekąsem
- Buziak! - i rozłączył się.
Kurczę mam nadzieję, że Matt nie zrobił nic głupiego. Wiedziałam, że pewnie teraz chce być sam, więc nie będę go truła telefonami. Wzięłam telefon, portfel i wyszłam z mieszkania. Musiałam iść co nieco kupić jeżeli mam zrobić jakąś kolację. Postawiłam na makaron. Przygotuję spaghetti carbonara. Do tego jeszcze czerwone wino, koniecznie pół wytrawne innego nie toleruję. Obładowana zakupami wróciłam do mieszkania. Na zegarku 17.40. Wstawiłam wodę na makaron i poleciałam wziąć szybki prysznic. Owinięta samym ręcznikiem zabrałam się za wstępne przygotowania. O 18.15 poleciałam się ogarnąć. 18.40 popisowe danie już prawie gotowe, teraz trzeba tylko czekać na wielkoluda, który wszystko zje, żeby mógł urosnąć jeszcze bardziej.

                                     ***
Dziękuję za ponad 1500 wyświetleń! Jesteście cudowni. Mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca historii Ady. 

CZYTASZ-> KOMENTUJESZ-> MOTYWUJESZ